Temat rodzicielstwa wzbudza bardzo wiele emocji, również tych trudnych. Zwłaszcza wtedy, gdy naturalne starania o powiększenie rodziny nie przynoszą oczekiwanych efektów. Niestety problem niepłodności w Polsce dotyka około 15 – 20% par. Jednak czy niepłodność jednoznacznie przekreśla szansę na rodzicielstwo? Nie. Do dzisiejszej rozmowy o adopcji zaprosiłam Agnieszkę z Uśmiech w oczach, której historia jest przykładem, że niepłodność otwiera inne drzwi do rodzicielstwa…
Przeczytaj także: Być dla siebie dobrą
Powiesz coś o sobie na sam początek?
Jestem Agnieszka. Mam 33 lata. Jestem optymistką (mimo wszystko), książkoholiczką i kawoholiczką. Jestem żoną od 10 lat, a od 3 miesięcy jestem mamą cudownej dziewczynki. Lubię cieszyć się z małych rzeczy i poznawać nowych ludzi, bo każda ze spotkanych osób to niepowtarzalna historia i inspiracja.
Jak długo czekałaś na to, żeby zostać mamą?
Całe 10 lat. Pierwszych 7 lat to był czas starań o biologiczne dziecko. Kolejne 3 lata to procedura adopcyjna.
Co było dla Ciebie najtrudniejsze w tym czasie?
Pierwsze lata to był czas, kiedy nie potrafiłam mówić o niepłodności. Bardzo trudno było mi zrozumieć, dlaczego pomimo starań, leczenia nie możemy zostać rodzicami. To były lata wyczerpujące emocjonalnie. Do tego dochodziły także kwestie obciążenia organizmu leczeniem oraz koszty finansowe. Trudne były także momenty, kiedy dowiadywałam się o ciążach osób z bliskiego otoczenia. Smutek, żal, ale i zazdrość często mi w tym okresie towarzyszyły.
Czy jest coś, co pomagało przetrwać Ci te najtrudniejsze chwile?
Bardzo pomagało mi wsparcie męża, najbliższych. Pomagała mi także wiara i to, że cały czas miałam nadzieję, że zostaniemy rodzicami. Z biegiem czasu nauczyłam się mówić o niepłodności. Poczułam, że zrzuciłam z siebie ogromny ciężar.
Pamiętasz ten moment, kiedy poczułaś, że adopcja to Twoja droga do macierzyństwa?
Myśl o adopcji pojawiła się tak naprawdę już na początku starań, a w zasadzie już w okresie narzeczeństwa. Wiedziałam, że różne problemy zdrowotne mogą nam utrudnić zostanie rodzicami. Wierzyłam jednak, że leczenie nam pomoże. Jednak po kilku latach powoli docierało do nas, że nie będziemy mieli biologicznego dziecka. Wtedy coraz częściej rozmawialiśmy o adopcji. Wyznaczyłam sobie datę graniczną – moje 30 urodziny. I właśnie w 2018 roku, kilka tygodni po urodzinach po raz pierwszy udaliśmy się do ośrodka adopcyjnego.
Gdy zadzwonił ten telefon z ośrodka adopcyjnego…
Był oczywiście wielkim zaskoczeniem. Dokładnie pamiętam ten dzień. Telefon zadzwonił po 10, krótko po tym, jak przyszłam do pracy. Nie miałam pojęcia, że dzwoni ktoś z ośrodka adopcyjnego, bo miałam zapisany zupełnie inny numer.
Okazało się, że nie… To była informacja, że jest taka mała dwuletnia dziewczynka. To były ogromne emocje. Zadzwoniłam do męża z tą informacją. Od razu mieliśmy też umówiony termin pierwszego spotkania. Myślę, że już od tego momentu czułam, że to nasza córeczka.
Co w całym procesie adopcyjnym było dla Ciebie najtrudniejsze?
Czas. Nieustanne czekanie – na spotkania z psychologiem, testy, szkolenie. Później czekanie na telefon. I jedna wielka niewiadoma, kiedy zadzwonią i co nas czeka.
Teraz jednak doceniam ten czas. Wiem, że go potrzebowaliśmy, żeby poukładać sobie wiele spraw.
Trudny był także okres, kiedy odwiedzaliśmy córeczkę w domu dziecka, czekając na postanowienie sądu. W domu wszystko było gotowe, a nadal nie mogliśmy jej zabrać. Coraz trudniej było także się rozstawać. Jednak ten miesiąc był cennym czasem dla naszej trójki.
Co było dla Ciebie najbardziej wspierające w tym czasie?
Wsparcie jakie okazała rodzina i znajomi. Zaraz po telefonie wiele osób zaproponowało pomoc. To dzięki nim szybko skompletowaliśmy potrzebne rzeczy. Wiedziałam, że wszyscy czekają razem z nami. Wiedziałam, że zawsze mam z kim porozmawiać, zapytać o radę.
Pierwsze spotkanie z córką… Z czym kojarzy Ci się ten dzień?
Ogromne emocje. Było słonecznie i ciepło. Pamiętam, jak opiekun przyprowadził ją na podwórko i zobaczyłam te piękne oczy i nieśmiały uśmiech. Pamiętam, że wszystkiego chciałam się o niej dowiedzieć, zapamiętać, co lubi, czego nie. Bawiliśmy się. Była huśtawka, bańki. Pamiętam wzruszenie, kiedy widziałam jak mój mąż ją przytula. To był piękny czas. Trafiliśmy na cudownych ludzi, dzięki którym mogliśmy powoli poznawać się z córeczką. Wspierali nas i w trakcie dawali nam przestrzeń na to, żebyśmy mogli być z nią także sam na sam. Od tego spotkania zmieniło się całe nasze życie. To miłość od pierwszego wejrzenia. Za nami już rozprawa adopcyjna. Po trzech miesiącach od pierwszego spotkania jesteśmy już także w świetle prawa rodziną. Sami czuliśmy się nią od samego początku – mama, tata, córka. Teraz codziennie powtarzamy we troje: kocham cię i nikomu cię nie oddam.
Agnieszka, dziękuję Ci jeszcze raz za Twoją otwartość.
Jedno jest pewne – niepłodność to nadal delikatny temat, wzbudzający wiele emocji. Podjęcie decyzji o adopcji to długi proces, który wymaga czasu. Jeśli są tu rodzice adopcyjni, to zapraszam do podzielenia się swoimi refleksjami.